wtorek, 31 stycznia 2012

Imbirowe placuszki z dynią

Jest 9.00. Budzę się, wstaję z łóżka, odsłaniam okna, a za nimi noc. Słońce zapomniało dziś wstać, jest strasznie....
Bardzo nie lubię takich poranków kiedy okazuje się, że dzień będzie tak szary i ponury, że już na dzień dobry trzeba zapalić w domu światła. W takie dni szukam pocieszenia w czymś pozornie 'słonecznym'. Dziś padło na placuszki z dyni. W pięknym kolorze, o naturalnie słodkawym smaku i zachęcającym aromacie.
Promyki słońca do porannej kawy.


Imbirowe placuszki z dynią:

  • 250 g dyni piżmowej, obranej i startej na tarce o małym oczku
  • 1 jajko
  • 2 czubate łyżki mąki
  • 1/4 - 1/3 szklanki mleka
  • 1 łyżeczka mielonego imbiru
  • sól, pieprz

  • olej do smażenia
  • śmietana i cynamon do podania

W misce umieszcza jajko, mąkę, mleko, mieszam dokładnie aby nie było grudek. Dodaję imbir, startą dynię, sól i pieprz doi smaku, dokładnie mieszam.
Na patelni rozgrzewam niewielką ilość oleju. Przy pomocy łyżki formuję niewielkie placuszki, które smażę, z obu stron, na złoty kolor (ok 2 min na stronę). Usmażone placuszki przekładam na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, aby odsączyć nadmiar tłuszczu.
Podaje ciepłe z kleksem kwaśnej śmietany i oprószone cynamonem.

Smacznego

niedziela, 29 stycznia 2012

Pierogi ruskie z miętą

Kolejna propozycja z mojej 'domowej pierogarni' to pierogi, które zostały zjedzone już dawno, dawno temu. Nie zostały jednak zapomniane, ponieważ grzechem byłoby o nich zapomnieć. Są rewelacyjne!
Niby ruskie, ale nie do końca.
Przez zdecydowanie większą zawartość sera w stosunku do ziemniaków nadzienie jest  bardziej kremowe i lżejsze. Świeża mięta dodaje im charakteru. Dzięki niej są też orzeźwiające co jest to dość dziwna cechą pierogów, które z reguły mianuje się ciężkimi.
Szczerze mówiąc (pisząc) ich smak jest nie do opisania, aby go poznać trzeba ich spróbować. Koniecznie!


Pierogi ruskie z miętą (35-40 szt):

Farsz:
  • 200 g białego sera półtłustego, przekręconego przez maszynkę
  • 100 g ziemniaków, ugotowanych i przeciśniętych przez praskę
  • 1 cebula, obrana, pokrojona w kosteczkę i zeszklona na maśle
  • duża garść (albo 2) świeżej mięty, posiekanej
  • sól, pieprz

Ciasto:


  •  klarowane masło i posiekana świeża mięta do podania

    Farsz
    W misce umieszczam wszystkie składniki farszu, dokładnie je mieszam, doprawiam do smaku solą i pieprzem. Gotowy farsz wstawiam do lodówki na ok 2 h, aby stężał (ułatwi to lepienie pierogów).
    Ciasto
    Ciasto wykonuję zgodnie z TYM przepisem.

    Gotowe ciasto wałkuję na grubość 2 mm. Z rozwałkowanego ciasta wykrawam okręgi (np. szklanką). Na każdy z nich nakładam po 1 łyżeczce farszu. Brzegi okręgów smaruję odrobiną wody, zlepiam pierogi dociskając brzegi widelcem, żeby lepiej się skleiły.
    Porcję pierogów wrzucam do wrzącej osolonej wody i gotuję ok 2 min po wypłynięciu na powierzchnie.

    Smacznego

    Sałatka z surimi i makaronem ryżowym

    Sałatkowa inspiracja z paluszkami surimi i makaronem ryżowym.
    Patrząc na listę składników wydaję się, że sałatka może być lekko mdła, jednak tak nie jest. Dzięki sokowi z cytryny i szczypiorkowi smaki idealnie się równoważą, tworząc bardzo smaczną przekąskę.
    Niektórym przepis może nie przypaść do gustu z powodu dodatku majonezu, który ostatnimi czasy stał się bardzo 'passe'. Przyznam się, że nie rozumiem tej nowej 'mody' bo nie wyobrażam sobie niektórych potraw bez jego dodatku, np. tej sałatki.
    Podsumowując jest to niezdrowa, ale niezwykle apetyczna sałatka, którą bardzo polecam.


    Sałatka z surimi i makaronem ryżowym:
    • 10 paluszków surimi, pokrojonych na 1 cm kawałki
    • 100 g makaronu ryżowego (nitki), połamanego, przygotowanego wg przepisu na opakowaniu, odcedzonego i wystudzonego
    • sok wyciśnięty z 1 cytryny
    • 1 szklanka kukurydzy konserwowej, odsączonej
    • garść szczypioru, posiekanego
    • 2 łyżki majonezu
    • sól pieprz

    W misce umieszczam pokrojone paluszki surimi, dodaję ½ soku z cytryny, mieszam i odstawiam na ok 15 min. Po tym czasie dodaję makaron, kukurydzę, szczypiorek, majonez, dokładnie mieszam. Na koniec doprawiam całość do smaku pozostałym sokiem z cytryny, solą i dużą ilością pieprzu.
    Gotową sałatkę wkładam do lodówki na min 3 h.

    Smacznego

    czwartek, 26 stycznia 2012

    Włoskie bezy (pieczone)

    Na życiowe smutki i na chorobowe udręki...
    Małe pocieszenie: kilka słodkich bez i mała kawa z pianką...

    Bezy idealne, chrupiące na zewnątrz, ciągnące w środku.
    Przełożone pysznym clotted cream i popite łykiem kawy cynamonowej pozwalają na chwile oderwać się od ponurej rzeczywistości życia codziennego.
    Zdecydowanie najlepsze na świecie 'coś z niczego'.
    Genialna metoda wykonania, po przetestowaniu której już nigdy nie wrócę do tradycyjnego ubijania białek z cukrem.


    Włoskie bezy (pieczone)*:
    • 250 g cukru
    • 75 ml wody
    • 4 białka  

    • polecam: clotted cream do przełożenia lub posmarowania bez
      Wodę i cukier umieszczam w garnuszku o grubym dnie, zagotowuję. Syrop cukrowy gotuje na małym płomieniu do czasu aż osiągnie 135-140 st**.
      W międzyczasie w misce umieszczam białka, ubijam je na sztywno.
      Kiedy syrop cukrowy osiągnie odpowiednią temperaturę, zdejmuje go z kuchenki i dodaję, wlewając cienką stróżką, do białek, stale miksuję (w tym momencie białka się rozrzedzę). Kiedy cały syrop jest już dodany do białek nastawiam mikser na najwyższe obroty i ubijam białka ok 5 min. do czasu aż masa białkowa całkowicie ostygnie***.
      Ubitą masę białkową przekładam do rękawa cukierniczego, wyciskam bezy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Piekę w 120 st ok 45 min. Upieczone bezy studzę na papierze na kratce kuchennej.

      Smacznego

      * Przepis pochodzi z książki Ginette Mathiot, pt 'The art of french baking'
      ** Przepis można wykonać również bez użycia termometru cukierniczego. Aby dowiedzieć się czy syrop cukrowy osiągnął już odpowiednia temperaturę, należy nabrać odrobinę gotującego się syropu na łyżeczkę, wlać go do kubka z lodowatą wodą, odczekać chwile i wyłowić. Jeżeli wyłowioną zastygłą masę da się łatwo przełamać, a ona przy tym nie ciągnie się i nie jest plastyczna oznacza to, że syrop osiągną odpowiednią temperaturę.
      *** W tym momencie kończy się proces wykonywania oryginalnej bezy włoskiej, czyli gęstej masy z białek ściętych poprzez dodanie gorącego syropu cukrowego.

      Tagliatelle z intensywnym sosem grzybowym i kurczakiem

      Moich poświątecznych zapasów żywnościowych z dnia na dzień coraz bardziej ubywa. Ciesze się z tego bardzo bo już nie mogę się doczekać kiedy wybiorę się na wielkie zakupy podczas, których kupie wszystko to czego tak bardzo mi się chce.
      Nastąpi to niestety dopiero za ok 2 tyg jak już wszystko co mam do zjedzenia zostanie zjedzone, a plan 'czyszczenia zapasów żywnościowych' zakończy się sukcesem.
      Gotowanie z 'resztek' nie oznacza jedzenia byle czego. Ograniczona ilość produktów pobudza bardzo wyobraźnię i zmusza do bycia bardziej twórczym w kuchni.
      Dzięki takiemu przymusowi tworzenia w ubiegły weekend przygotowałam przepyszny obiad: tagliatelle z bardzo intensywnym, aksamitnym sosem z suszonych grzybów i delikatnym mięsem z kurczaka. Danie przepyszne i lepsze od wielu tych skrupulatnie zaplanowanych i wykonanych z precyzyjna dokładnością. 

      Zapraszam na kolejne 'Coś z niczego'.

      Tagliatelle z intensywnym sosem grzybowym i kurczakiem (4 porcje):

      • 1 duża lub 2 mniejsze piersi kurczaka, pokrojona w kostkę
      • 1 szklanka suszonych grzybów
      • 1 cebula, obrana, pokrojona w kostkę
      • 1 szklanka bulionu warzywnego
      • ½ szklanki śmietanki do zup i sosów
      • 1 łyżka maki ziemniaczanej
      • 1 czubata łyżka natki pietruszki, posiekanej drobno
      • sól, pieprz

      • masło i olej do smażenia
      • makaron tagliatelle (ilość dla 4 os)

      Suszone grzyby zalewam 1 szklana wrzątku, przykrywam i odstawiam na ok 2 h. Po tym czasie odcedzam grzyby zachowując wodę z namaczania, siekam niezbyt drobno.
      Na patelni rozpuszczam 1 łyżkę masła z 1 łyżką oleju, wrzucam pokrojona pierś kurczaka, smażę na złocisty kolor. Podsmażone mięso przekładam do miski, przykrywam.
      Na  głębokiej patelni rozpuszczam 1 łyżkę masła, wrzucam cebulę. Smażę ok 5 min do czasu az stanie się szklista. Dodaję grzyby, mieszam dusze całość, na małym płomieniu, pod przykryciem ok 10 min. Po tym czasie dodaje kurczaka, smażę razem o 2 min.
      W międzyczasie w misce mieszam wodę pozostałą po namaczaniu grzybów, bulion, śmietankę i make ziemniaczana. Całość wlewam na patelnie, dokładnie mieszam, doprowadzam do wrzenia, gotuje na małym płomieniu, mieszając od czasu do czasu ok 3-5 min. Na koniec dodaje posiekana natkę i doprawiam do smaku sola i pieprzem.
      Podaję natychmiast ze świeżo ugotowanym makaronem tagliatelle.

      Smacznego

      środa, 25 stycznia 2012

      Kule śniegowe (Schneeballen)

      Od dnia w którym zobaczyłam te efektowne ciacha na blogu Komarki, nie mogłam się doczekać kiedy sama je usmażę. Uwielbiam jedzenie, które nie tylko jest pyszne, ale także wywołuje wielkie WOW! swoim wyglądem.
      Dzień tworzenia kul odwlekałam z powodu braku 'sprzętu' potrzebnego do ich smażenia, ale dziś stwierdziłam, że dłużej  nie wytrzymam i wypróbuje metodę po mojemu*.
      Jak się okazało mój pomysł był na tyle skuteczny, że teraz siedząc i pisząc ten post mogę zajadać się ciastowymi śnieżkami.
      Mimo że wizualnie nie do końca osiągnęłam zamierzony efekt to i tak jestem dumna z moich małych słodziutkich i strasznie pysznych kaszalotków:)


      Kule śniegowe (Schneeballen)*:

      • 4 żółtka
      • 3 białka
      • 50 g miękkiego masła,
      • 40 g cukru,
      • ok. 2 szklanek maki
      • szczypta soli

      • cukier puder do oprószenia usmażonych ciastek
      • olej do smażenia

      Ubijam na sztywno białka ze szczyptą soli.
      W misce umieszczam żółtka, masło i cukier, ucieram razem na gładką i puszystą masę. Dodaje ubite białka, delikatnie mieszam przy pomocy łyżki. Następnie stopniowo dodaje mąkę, stale mieszając, kiedy masa stanie się gęsta i ciastowa zaczynam zagniatać ciasto (zagniatam ok 10-15 min do czasu, w którym ciasto stanie się lśniące, sprężyste i gładkie). Gotowe ciasto owijam w folie i wkładam do lodówki na ok 1 h, aby odpoczęło.
      Po tym czasie wyjmuję ciasto z lodówki, wałkuję je na oprószonym mąką blacie, jak najcieniej jest to możliwe. Z rozwałkowanego ciasta wykrawam, przy pomocy szklanki, kółka. Na środku każdego  robię kilka równoległych nacięć (zachowując odstęp od brzegu), przez które przewlekam wykałaczkę do szaszłyków. Nawleczone na patyczek ciasto przenoszę na dłoń i formuje kulę.
      Uformowane kule smażę, na złoty kolor, w głębokim, mocno nagrzanym oleju.
      Metoda formowania: uformowana kulkę z surowego ciasta wkładam do gorącego oleju i czekam aż wypłynie na wierzch. Kiedy to się stanie, przy pomocy dwóch łyżek, uciskam i przytrzymuję delikatnie pływające w oleju ciasto, formując je na kształt kuli.
      Usmażone kule wyjmuje z tłuszczu, układam na talerzu wyłożonym ręcznikiem papierowym, aby odsączyć je z nadmiaru tłuszczu. Pozostawiam do wystudzenia, podaje posypane cukrem pudrem.

      Smacznego

      * Źródło przepisu, poprawna metoda domowego wypiekania oraz kilka ciekawostek na temat pochodzenia 'kul śnieżnych' znajduje się TU

      wtorek, 24 stycznia 2012

      Quinoa z grillowanymi warzywami i prażonymi ziarnami słonecznika

      Quinoe (komosę ryżową) odkryłam ok 2 lat temu. Kupiłam ją z ciekawości w pobliskim supermarkecie. Jak się okazało czasem warto zaryzykować kupując rzecz zupełnie nam nieznaną by odkryć coś co tak dobrze smakuje.
      Quinoa jest niezwykle zdrowa i posiada cała masę zdrowych, potrzebnych naszemu organizmowi, związków i substancji. W połączeniu z warzywami, np. w sałatce, tworzy istna bombę witaminową.
      Można ja jeść na ciepło, tylko ugotowaną, jako dodatek do obiadu, zapiekać z warzywami i z mięsem. Najlepiej jednak wg mnie smakuje na zimno w kolorowej sałatce z warzywami.
      Zapraszam na moją 'Sałatkową inspirację'.


      Quinoa z grillowanymi warzywami i prażonymi ziarnami słonecznika:

      • 1 szklanka nasion quino, opłukanych pod zimną wodą
      • 200 g dyni piżmowej, obranej, pokrojonej na 1 cm plasterki
      • 200 g cukinii, umytej i pokrojonej na 1 cm plasterki
      • 1 czerwona papryka, pokrojona na ćwiartki, pozbawiona gniazda nasiennego
      • ½ szklanki prażonych ziaren słonecznika
      • 1-2 łyżki oliwy czosnkowej
      • sok wyciśnięty z ½ cytryny
      • sól, pieprz

      • olej do posmarowania warzyw przed grillowaniem

      Quinoe umieszczam w garnku, zalewam 1½ szklanki wody, dodaję ½ łyżeczki soli. Gotuje pod przykryciem, na małym płomieniu ok 15 min, do czasu aż nasiona wchłoną całą wodę. Ugotowaną quinoe odstawiam pod przykryciem do ostygnięcia.
      Plastry dyni i cukinii oraz ćwiartki papryki smaruję odrobiną oleju. Układam na rozgrzanej patelni grillowej, smażę do czasu aż warzywa staną się miękkie, a na ich powierzchni pojawią się ciemne prążki (cukinia: ok 2-3 z każdej strony, dynia: ok 12-15 min z każdej strony, papryka: ok 10 min z każdej strony). Gotowe warzywa zdejmuję z patelni, pozostawiam do ostygnięcia, następnie kroję w kostkę.
      W dużej misce umieszczam quinoe, grillowane warzywa, prażone ziarna słonecznika. Dodaję oliwę czosnkową i sok z cytryny, dokładnie mieszam. Całość doprawiam do smaku sola i pieprzem.

      Smacznego

      poniedziałek, 23 stycznia 2012

      Castagnole (włoskie pączusie, wersja z mielonymi migdałami)

      Małe włoskie karnawałowe pyszności. Nieco inne niż nasze tradycyjne drożdżowe pączki, ale równie smaczne (jak nie smaczniejsze) i wciągające.
      Bez nadzienia, którego tak naprawdę nie potrzebują, lekko ciężkie, ale tylko gdy są jeszcze ciepłe. Delikatnie słodkie, pięknie pachnące, chrupiące na zewnątrz, mięciutkie w środku. 

      Ekstremalnie szybkie - przygotowanie ciasta i usmażenie prawie 60 pączusiów zajęło mi raptem nie całe 40 min.
      Castagnole to bardzo dobry sposób na pojawiającą się nagle, późnym wieczorem, nieodpartą ochotę na paczki.
      PS. Jeżeli komuś posmakują te małe cudeńka polecam również bardzo podobne w smaku,  zdecydowanie lżejsze i o delikatniejszej strukturze 'Lekkie
      francuskie pączki'


      Castagnole* (ok 60 szt):
      • 300 g maki
      • 100 g mielonych migdałów
      • 100 g cukru pudru
      • ½ łyżeczki proszku do pieczenia
      • szczypta soli
      • 100 g masła, bardzo miękkiego
      • 2 jajka
      • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (w oryginale 1 op. cukru waniliowego)
      • 100 ml mleka, ciepłego

      • olej co smażenia
      • cukier do obtaczania

      Wszystkie składniki poza mlekiem umieszczam w misce, ucieram. Następnie dodaję mleko, mieszam do całkowitego połączenia składników. Z powstałej masy przy pomocy dwóch łyżeczek formuję małe paczki. Smażę je na głębokim oleju nagrzanym do 160 st, z obu stron (ok 2 min).
      Usmażone paczki odsączam przy pomocy łyżki cedzakowej, przekładam na ręcznik papierowy w celu odsączenia nadmiaru tłuszczu, Jeszcze gorące obtaczam w cukrze, przekładam na talerz, pozostawiam do ostygnięcia.



      Smacznego

      * Przepis pochodzi stąd.

      czwartek, 19 stycznia 2012

      Ciasteczka otrębowe z suszonymi owocami

      Mój autorski, niezwykle prosty przepis na ciasteczka, które zdecydowanie można zaliczyć do kategorii 'zdrowy słodycz'.
      Dzięki otrębom, jogurtowi i suszonym owocom korzystnie wpływają na układ trawienny poprawiając metabolizm. W moim domu otrzymały nazwę ciasteczek 'miotełek':)
      Poza tym, że maja pozytywny wpływ na zdrowe są też bardzo smaczne i ciężko skończyć ich konsumpcję na jednym ciasteczku.
      Uwielbiam je mimo, ze upiekłam je dopiero po raz pierwszy.
      Ps. Nie wiem kiedy wykończę swój zapas suszonych owoców, ale zrobię to! Zarzekam się!


      Ciasteczka otrębowe z suszonymi owocami (ok 40 szt.):

      • 1 szklanka mąki pszennej
      • 1 szklanka otrąb owsianych
      • ¾ szklanki brązowego cukru demerara
      • ½ łyżeczki soli
      • ½ łyżeczki proszku do pieczenia
      • 2 jajka, rozmącone
      • 5 łyżek jogurtu naturalnego
      • 2 łyżki masła, rozpuszczonego
      • 2 łyżki suszonej żurawiny
      • 2 łyżki suszonych wiśni
      • 2 łyżki suszonych jagód

      W misce mieszam mąkę, otręby, cukier, sól i proszek do pieczenia. Dodaje jajka, jogurt, masło i suszone owoce, dokładnie mieszam. Odstawiam całość na ok 5 min, w tym czasie otręby wchłoną nieco wilgoci z jajek i jogurtu przez co masa stanie się gęstsza.
      Po tym czasie formuje ciasteczka na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia - nabieram 1 pełna łyżeczkę masy, delikatnie rozprowadzam ją na papierze tworząc ciasteczko o średnicy ok 6 cm. Zachowuję odstępy między ciasteczkami ponieważ delikatnie rozpływają się w trakcie pieczenia.
      Piekę w 190 st ok 15 min, do momentu, w którym brzegi ciasteczek zaczną się rumienić. Upieczone ciasteczka przekładam, pomagając sobie szpatułką, na kratkę kuchenna, pozostawiam do całkowitego ostudzenia.

      Smacznego


      Pasztet z ciecierzycy

      Bardzo lubię warzywne pasztety, z resztą lubię chyba wszystkie istniejące pasztety bez względu na to z czego są zrobione.
      Powyższy fakt dotyczy również tego bardzo smacznego pasztetu z ciecierzycy.
      Pasztet ten jest słodkawy, lekko grudkowaty, taki do pogryzienia. Ma piękny pomarańczowy kolor, który na śniadaniowej kanapce idealnie komponuje się z sałatą i pomidorami, tworząc kolorowy, pozytywnie nastrajający kolaż. Jest też bardzo sycący, co jest kolejnym aspektem na plus. Kanapki z nim jadam na ogól na śniadanie, które wg mnie jest najważniejszym posiłkiem dnia i musi być bardzo sytne.
      Ten niemięsny pasztet posmakował również bardzo mojemu mięsożernemu Mężowi, który gdyby mógł, żywiłby się tylko mięsem i jajkami:)
      Tak więc polecam go bardzo dla wszystkich.


      Pasztet z ciecierzycy:
      • 2 szklanki ciecierzycy*
      • 1 liść laurowy
      • 2 ziela angielskie
      • 2 marchwie, obrane i ugotowane
      • 1 duża biała cebula, obrana, pokrojona w kostkę i podsmażona na maśle
      • 1 por (biała część), pokrojony w talarki i podsmażony na maśle
      • 3 jajka, rozmącone
      • 1 łyżeczka kuminu
      • 1 łyżeczka czerwonej papryki w proszku
      • 2-3 łyżki oliwy czosnkowej
      • sól, pieprz

      • masło + bułka tarta do wysmarowania i wysypania formy

      Dzień przed pieczeniem
      Ciecierzyce wsypuję do dużego garnka, zalewam 1 litrem przegotowanej wody, odstawiam do napęcznienia na całą noc.

      W dniu pieczenia
      Do garnka z zalaną ciecierzycą wrzucam liść laurowy i ziarenka ziela angielskiego. Garnek ustawiam na kuchence, gotuję ciecierzycę na średnim płomieniu przez ok 1 h, do momentu az stanie się miękka.
      Kiedy ciecierzyca jest już ugotowana odcedzam ja na sicie, wyjmuję liść i ziele, zostawiam do przestygnięcia.
      Lekko przestygnięta ciecierzycę wraz z ugotowana marchewką, podsmażoną cebulą i porem przekręcam przez maszynkę. Do masy warzywnej dodaję jajka, kumin, paprykę w proszku, oliwę czosnkową oraz sól i pieprz do smaku, mieszam dokładnie. Przekładam całość do formy keksowej wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą, wygładzam wierz. Piekę w 180 st ok 40-45 min.
      Upieczony pasztet początkowo studzę w formie, następnie przekładam go na kratkę kuchenna.

      Smacznego


      * Do wykonania przepisu można tez użyć odsączonej ciecierzycy z puszki (4 puszki po 200g). Polecam jednak ciecierzycę gotowaną w domu.

      środa, 18 stycznia 2012

      Tartaletki z gruszką na orzechowym spodzie

      Te duże ciastka - tartaletki zajadaliśmy 2 dni temu, na rozgrzanie wieczorową porą.
      Słodkie, chociaż nie bardzo. Lepkie od miodu, który rozpłyną się w trakcie pieczenia. Aromatyczne,
      dzięki dodatkowi oliwy orzechowej.
      Gruszkowo-malinowe, pyszne, trochę romantyczne, najlepsze zjadane wieczorową porą, jedne z naszych najulubieńszych.


      Tartaletki z gruszką na orzechowym spodzie (9 szt.):

      • 200 g maki
      • 50 g orzechów laskowych, zmielonych
      • 25 g cukru pudru
      • ½ łyżeczki soli
      • 100 g masła, zimnego, pokrojonego w kostkę
      • 1 łyżka oleju z orzecha włoskiego lub laskowego
      • 1 żółtko

      • 3 gruszki, umyte, rozkrojone na pół i pozbawione gniazd nasiennych, pokrojone w poprzek na bardzo cienkie plasterki
      • 1-2 łyżki bezpestkowej konfitury z malin
      • miód

      W misce mieszam mąkę, orzechy, cukier i sól. Dodaję masło i olej, ucieram całość między palcami do czasu otrzymania kruszonki. Następnie dodaję żółtko i szybko zagniatam zwarte ciasto. Jeżeli ciasto nie chce się zagnieść dodaje 1 łyżkę lodowatej wody. Gotowe ciasto owijam folią spożywczą i wkładam do lodówki na ok 1 h.
      Po tym czasie wyjmuję ciasto z lodówki, wałkuję na oprószonym mąką blacie na grubość ok3-4 cm. Z rozwałkowanego ciasta wykrawam 9 okręgów o średnicy 10 cm, przenoszę je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
      Każdy z okręgów smaruję odrobiną (ok ¼ łyżeczki) konfitury malinowej. Na konfiturę układam plasterki gruszki, polewam je po wierzchu miodem (ok ½ łyżeczki na 1 tartaletkę).
      Piekę w 180 st ok 30-35 min. Upieczone tartaletki studzę na kratce kuchennej.

      Smacznego


      wtorek, 17 stycznia 2012

      Pyzy z mięsem

      Dobrą ideą na zagospodarowanie ugotowanych lub upieczonych kawałków mięsa (pieczeni, kotletów itp.) jest zrobienie mięsnego farszu. Taki farsz z 'odpadków' idealnie nadaje się do pasztecików, pierogów i pyz, na które zdecydowałam się minionej niedzieli.
      Pyzy to bardzo ekonomiczne i oszczędne danie, w którym swoja drugą szansę dostają też ugotowane ziemniaki (na ogól, te z dni poprzednich).
      Zrobiłam je bo mieliśmy na nie ochotę. Ale również  temu, że nadawały się jako propozycja obiadu do naszego prywatnego domowego projektu, likwidacji zalegających po świętach zapasów jedzenia.
      Do ich zrobienia jednak najbardziej zainspirowało mnie odkrycie w zamrażalniku ogromnego kawałka wędzonego boczku.
      Pyzy z podsmażonym z cebulka wędzonym boczkiem to czysta poezja, iście domowy smaczek:)


      Pyzy z mięsem (ok 15-18 szt.):


      Farsz:

      • ½ kg mięsa wieprzowego, wołowego lub mieszanego, ugotowanego lub upieczonego i przekręconego przez maszynkę
      • 1 cebula, pokrojona w kostkę i podsmażona na 1 łyżce masła
      • 1 jajko, rozmącone
      • 1 łyżeczka suszonego majeranku
      • 1 łyżeczka suszonej szałwii
      • sól, pieprz

      Ciasto:

      • ½ kg ziemniaków ugotowanych
      • ½ kg ziemniaków surowych
      • 1 jajko, rozmącone
      • 2-3 czubate łyżki mąki pszennej
      • 2-3 czubate łyżki maki ziemniaczanej
      • pieprz
       
      • mąka ziemniaczana do posypywania rąk w trakcie lepienia pyz

      • podsmażony z cebulką wędzony boczek do podania

      Farsz
      wszystkie składniki farszy umieszczam w misce, dodaję suszone zioła oraz sól i pieprz do smaku, dokładnie mieszam. Z gotowego farszu lepię 15-18 kulek wielkości orzecha włoskiego, układam je na talerzu i odstawiam na bok.
      Ciasto:
      Ugotowane ziemniaki przeciskam przez praskę.
      Surowe ziemniaki ścieram na tarce o bardzo drobnym oczku albo wrzucam do misy blendera z ostrzami i siekam na papkę. Starte lub posiekane ziemniaki przekładam na sito wyłożone ścierka lub gaza i pozostawiam na ok 15-20 min do odcieknięcia. Po tym czasie owijam ziemniaki w ścierkę lub gazę i przy pomocy rak odciskam je tak aby całkowicie pozbyć się wytwarzającej się wody. Surowe ziemniaki dodaję do ugotowanych, mieszam. Następnie dodaję jajko, maki i pieprz, zagniatam luźne ciasto. Dziele je na 15-18 części i formuję pyzy.

      Z porcji ciasta, oprószonymi mąką ziemniaczaną dłońmi, formuje kulkę, którą następnie spłaszczam. Na środek powstałego placuszka układam kulkę z mięsa, otaczam ją brzegami ciasta, które dokładnie zlepiam. Powstałą pyzę roluje chwile w dłoniach, aby nadać jej ładny kształt, odkładam ja na talerz obficie posypany mąką ziemniaczaną. Postępuje tak samo z pozostałymi porcjami ciasta i farszu.

      W dużym garnku zagotowuje osoloną wodę. Gotowe pyzy wkładam do wrzącej się wody i gotuje ok 7 min od czasu wypłynięcia pyz na wierzch. Ugotowane pyzy odcedzam przy pomocy łyżki cedzakowej, układam na talerzach, podaje natychmiast z podsmażonym z cebulką wędzonym boczkiem.

      Smacznego

      poniedziałek, 16 stycznia 2012

      Ciasto z białek z prażonymi jabłkami i suszonymi owocami

      W karnawale bardzo często pojawia się problem nadmiernej ilością białek pozostających po upieczeniu pączków lub faworków.
      Na ogól w takich momentach piekę bezy. Ostatnio nie miałam jednak na nie ochoty, dlatego postanowiłam wykorzystać białka inaczej.
      Upiekłam pyszny biszkopt bezowy z dodatkiem prażonych jabłek i suszonych owoców. Ciasto jest lekkie i wilgotne. Idealne na ciepło z kremową śmietanką oraz na zimno posypane cukrem pudrem. Ukryte w środku owoce równoważą delikatną słodycz ciasta i dodają mu świeżości.
      Polecam wszystkim tym, którzy mają ukryte w lodówce zapasy białkowe, z którymi nie wiedzą co zrobić:)


      Ciasto z białek z prażonymi jabłkami i suszonymi owocami:

      • 3 jabłka, obrane, pozbawione gniazd nasiennych i pokrojone w większą kostkę
      • 3 łyżki suszonych owoców (u mnie suszone wiśnie i jagody, mogą być rodzynki, żurawina posiekane śliwki, morele itp.)
      • skórka otarta z jednej cytryny
      • 1 łyżka masła
      • 2 łyżki cukru demerara

      • 5 białek
      • 4-5 łyżek cukru demerara
      • 3 łyżki z lekką górką mąki pszennej
      • 2 łyżki z lekką górka maki ziemniaczanej
      • 1 czubata łyżka masła, rozpuszczonego

      Na patelni rozpuszczam masło, wrzucam jabłka, smażę na średnim płomieniu ok 15 min mieszając od czasu do czasu*. Na ok 2 min przed końcem smażenia dodaję cukier, suszone owoce i skórkę z cytryny, dokładnie mieszam. Podprażone owoce odstawiam do ostygnięcia.
      Białka ubijam ze szczyptą soli na sztywna pianę. Dodaje stopniowo cukier stale ubijając. Następnie dodaję wymieszane ze sobą i przesiane mąki, mieszam mikserem na najniższych obrotach. Na koniec dodaje masło, dokładnie mieszam.
      Do gotowej masy biszkoptowej przekładam ostudzone owoce, mieszam delikatnie przy pomocy dużej łyżki. Przelewam masę do tortownicy (śr. 20 cm) z dnem wyłożonym papierem do pieczenia i bokami wsmarowanymi masłem. Piekę w 200 st ok 1 h. Upieczone ciasto podaje jeszcze ciepłe lub studzę w formie na kratce kuchennej.

      Smacznego

      * Podczas prażenia jabłka puszczą sok, nie trzeba go odparowywać ponieważ zostanie wchłonięty przez suszone owoce.

      czwartek, 12 stycznia 2012

      Czekoladowe ciasto ruy-blas

      Tego mi było trzeba, dużej porcji czegoś czekoladowego.
      W poszukiwaniu przepisu, który zaspokoi  moje dzikie żądze spowodowane niedoborem czekolady w organizmie padło na to bardzo proste i szybkie w przygotowaniu ciasto.
      Ciasto jest bardzo w stylu brownie: mocno czekoladowe, wilgotne, kleiste.
      Jest tak smaczne, że ciężko mu się oprzeć, dlatego co chwilę zaglądam do lodówki i podskubuje po kawałeczku. Powoli zaczynam żałować, że zrobiłam je tylko z połowy podanego przepisu.
      Moja dzisiejsza czekoladowa uczta:)


      Czekoladowe ciasto ruy-blas*:

      • 60 g masła, pokrojonego w kostkę
      • 250 g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
      • 250 g drobnego cukru
      • 125 g mielonych migdałów
      • 90 g maki ziemniaczanej
      • 6 jajek, żółtka oddzielone od białek 
      • szczypta soli

      Masło i czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej. Kiedy to nastąpi dodaje, cukier, mielone migdały i make, dokładnie mieszam. Następnie dodaje po kolei po jednym żółtku, dokładnie ucieram.
      Białka ubijam ze szczypta soli na sztywno, dodaje do masy czekoladowej. Mieszam delikatnie aby nie złamać piany przy pomocy dużej łyżki.
      Gotowa masę przelewam do tortownicy lub wysokiej formy z kominem (o średnicy 23 cm) wysmarowanej masłem. Piekę w 160 st ok 45 min, do suchego patyczka.
      Upieczone ciasto studzę w formie na kratce kuchennej, następnie przekładam na talerz.

      Smacznego

      *Przepis pochodzi z książki Ginette Mathiot, pt 'The art of french baking'.

      środa, 11 stycznia 2012

      Ryż zapiekany z jabłkami

      Chyba każdy z nas zna ten prosty, ale jakże smaczny deser, takie dobre 'coś z niczego'. Robiony jest w naszych domach od dawien dawna, znały go nasze babcie i nasze mamy. Mimo upływu lat i tak chętnie do niego wracamy. Zwłaszcza zimą, kiedy za oknem jest zimno i szaro.
      Wg mnie najlepszy jest podany na ciepło, z kwaśną lekko ubita z cukrem śmietaną, oprószony cynamonem z dodatkiem suszonej żurawiny lub wiśni.
      Dobry pocieszacz na zimowe depresyjnie długie wieczory...


      Ryż zapiekany z jabłkami (4 porcje):

      • ¾ szklani ryżu Basmati
      • 1 ¾ szklanki mleka
      • ½ łyżeczki soli
      • 2 zasuszone owoce kardamonu
      • 2-3 jabłka
      • ½ łyżeczki cynamonu
      • masło (ok 15 g)

      • kwaśna śmietana, cukier, cynamon, żurawina do podania

      Ryż opłukuję, umieszczam w garnku, zalewam mlekiem. Dodaje sól i otwarte owoce kardamonu*, gotuję całość pod przykryciem na małym płomieniu, ok 15 min, do czasu aż ryż stanie się miękki. Po tym czasie, przykrywam garnek ścierka lub ręcznikiem, odstawiam w ciepłe miejsce na 15 min, aby doszedł.
      Jabłka obieram i pozbawiam gniazd nasiennych. Ścieram je na tarce o dużym oczku. Do startych jabłek dodaje cynamon (i opcjonalnie cukier do smaku, ja pominęłam), dokładnie mieszam.
      Gotowy ryż mieszam przy pomocy widelca, tak aby z grubsza rozdzielić ziarenka.
      Do 4 wysmarowanych masłem foremek (ramekinów lub foremek do muffinów) układam warstwami ryż, jabłka, ryż. Na wierzch każdej porcji układam wiórek masła. Foremki ustawiam na większej blaszce do pieczenia, wstawiam do piekarnika. Zapiekam w 200 st ok 25 min.
      Podaje po ok 15 min po wyjęciu z piekarnika.

      Smacznego

       * Owoce kardamonu delikatnie miażdżę bokiem noża tak aby się otworzyły.

      wtorek, 10 stycznia 2012

      Biały sos gulaszowy z gotowanym kurczakiem

      „Coś z niczego” czyli danie obiadowe zrobione z tego co zostało znalezione w lodówce (czyt. recykling resztek z poprzednich dni).
      Przez połączenie odrobiny rosołu, mięsa z kurczaka, na którym był gotowany i końcówki mrożonego groszku otrzymałam delikatny w smaku biały sos gulaszowy.
      Podany z razowym spaghetti tworzy kompozycję idealnie nadającą się na sycący i zdrowy posiłek.
      Polecam, łatwy i szybki sposób na efektowne zaspokojenie głodu.


      Biały sos gulaszowy z gotowanym kurczakiem:

      • 1 ½ szklanki mięsa obranego z ugotowanego (lub upieczonego) kurczaka
      • 1 biała cebula, pokrojona w kostkę
      • 1 ½ szklanki mrożonego groszku
      • 2 szklanki rosołu (lub delikatnego bulionu drobiowego)
      • 2 łyżki śmietany
      • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
      • 1 łyżka masła
      • gałka muszkatołowa
      • sól, pieprz

      • do wyboru: do podania makaron razowy lub pszenny, ryż, kasza (przygotowane wg przepisu na opakowaniu)

      Do miski wlewam rosół dodaje śmietanę i mąkę ziemniaczaną, dokładnie mieszam pozbywając się wszystkich grudek, odstawiam.
      Na patelni rozpuszczam masło, wrzucam cebulę, smażę ok 7 min do czasu aż stanie się szklista. Następnie dodaje groszek, duszę pod przykryciem ok 10 min, do czasu aż groszek całkowicie rozmarznie. Kiedy to się stanie dodaje kurczaka, całość zalewam mieszanką rosołowo-śmietanową, dokładnie mieszam. Doprowadzam do wrzenia i gotuję na małym płomieniu ok 3 min, mieszając od czasu do czasu. Gotowy sos doprawiam do smaku gałką muszkatołową,  sola i pieprzem.
      Podaję z makaronem, ryżem lub kaszą.

      Smacznego

      niedziela, 8 stycznia 2012

      Clafoutis z rabarbarem

      … czyli francuski zapiekany deser na bazie ciasta konsystencją przypominającego naleśnikowe.
      Tradycyjny Clafoutis  robiony jest z ciemnymi wiśniami, często nie wydrylowanymi. Jego smak jest podobno tak niezwykły, że ciężko jest go pobić jakimkolwiek innym wypiekiem z tym owocem.
      Jako, że nie planowałam tego ciasta, a w domu z owoców nadających się do tego wypieku miałam tylko rabarbar (cudem zdobyty w środku stycznia), zdecydowałam się na niżej zaprezentowaną wariację.
      W efekcie otrzymałam pyszne, puszyste słodkie ciasto, lekko budyniowe, przełamane cierpkością kwaskowatego rabarbaru. Najlepiej smakuje podane na ciepło, delikatnie oprószone drobnym cukrem.
      Idealne na leniwe niedzielne popołudnia:)


      Clafoutis z rabarbarem:

      • 500 g rabarbaru, umytego, pokrojonego w kostkę*
      • 50 g masła
      • 2 jajka + 2 żółtka
      • 100 g mąki
      • 100 g cukru
      • 250 ml mleka
      • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
      • szczypta soli

      • masło do wysmarowania foremki
      • drobny cukier do podania

      W rondelku rozpuszczam masło, odstawiam na bok do ostudzenia.
      W dużej misce umieszczam jajka, żółtka, sól i cukier, miksuję krótko, aby masa jedynie lekko się napowietrzył, ale nie ubiła. Dodaje ekstrakt waniliowy i mąkę, dokładnie mieszam przy pomocy łyżki do otrzymania jednolitej konsystencji. Na koniec wlewam rozpuszczone masło i mleko, dokładnie mieszam.
      Do wysmarowanej masłem formy przekładam pokrojony rabarbar, na owoce wylewam ciasto.
      Piekę w 200 st. ok 35-45 min, do czasu aż ciasto stanie się złociste na wierzchu.
      Podaję ciepłe, ale nie gorące, oprószone drobnym cukrem.

      Smacznego

      *Zamiast rabarbaru można użyć stosowanych w tradycyjnym wypieku wiśni, należy użyć ok 750 g.



      O pewnym spotkaniu...

      Wczoraj miałam okazję poznać dwie bardzo miłe dziewczyny, które tak jak ja mieszkają w Londynie i stąd piszą swoje kulinarne blogi. Z Maggie autorką W pewnej kuchni na Wyspach... i Anią pisząca Sok jabłkowy spotkałam się w prawdopodobnie najlepszym w tym mieście miejscu dla osób posiadających pasje kulinarne, na Borough Market (gdzie udało mi się kupić ten piękny różowy rabarbar).
      Spędziłyśmy razem kilka popołudniowych godzin plotkując przy przepysznej kawce, spacerując po markecie, smakując pysznych produktów oferowanych przez sprzedawców. Na koniec ciężko było nam się rozstać, ale niestety musiało do tego dojść:P
      Podczas spotkania zaplanowałyśmy, w niedalekiej przyszłości, wspólne gotowanie, które oczywiście będzie zrelacjonowane na naszych blogach.

      Dziewczyny dziękuję za wczorajsze popołudnie spędzone w tak miłej atmosferze i mam nadzieję do zobaczenia wkrótce.

      Pozdrawiam Was cieplutko:)

      Pamiątkowe foto:)

      czwartek, 5 stycznia 2012

      Tarte Tatin

      Tarta, która obudziła we mnie dawno zapomniane uczucia i emocje.
      Smaku tej przepysznej tarty nie sposób opisać...
      Każdy jej kęs jest chwilą oderwana od rzeczywistości...
      Chwilą, w której czuję to co czułam jako mała dziewczynka siedząc u babci na kolanach...
      Chwilą rozkoszy dla ciała, ale także dla duszy...
      Chwila, w której jedyne co czuje jest wszechogarniający spokój...
      Smak tej tarty jest smakiem radości, beztroski i ciepła.
      Chyba zakochałam się w wypieku:)


      Tarte Tatin*:
      Ciasto:

      • 250 g mąki
      • ½ łyżeczki soli
      • 1 łyżka bezzapachowego oleju
      • 125 g masła, zimnego, pokrojonego w kostkę
      • 1-2 łyżki lodowatej wody

      Jabłka w karmelu:

      • 500 g jabłek, obranych, pozbawionych gniazd nasiennych i pokrojonych na ćwiartki
      • 125 g cukru
      • 40 g masła
      • 2 łyżki wody

      Ciasto
      Mękę mieszam z solą, dodaję olej i masło, ucieram między palcami do czasu otrzymania kruszonki. Na koniec dodaje lodowata wodę, zagniatam szybko zwarte ciasto. Gotowe ciasto owijam folia spożywczą i wkładam do lodówki na czas przygotowania jabłek.
      Jabłka w karmelu
      Na patelni (takiej, na której można piec w piekarniku**) rozpuszczam masło, dodaje cukier i wodę. Całość podgrzewam, stale mieszając, do czasu aż cukier całkowicie się rozpuści i zacznie karmelizować. Następnie do maślanego karmelu dokładam ćwiartki jabłek, smażę je na małym płomieniu ok 15-20 aż staną się złociste. Po tym czasie zdejmuje patelnie z kuchenki, delikatnie obracam jabłka obtaczając je karmelu, uważając aby się nie rozpadły.
      Kiedy jabłka są już gotowe wyjmuje ciasto z lodówki. Wałkuję je na okrąg o średnicy odrobinę większej niż średnica patelni*** i na grubość ok 5 mm. Rozwałkowane ciasto przenoszę na jabłka znajdujące się na patelni, brzegi podwijam delikatnie pod spód.
      Tartę piekę w 200 st ok 25 min. Po wyjęciu z piekarnika tarę natychmiast wyjmuję z patelni (inaczej jabłka się do niej przykleja), patelnię przykrywam talerzem, szybkim ruchem odwracam ja do góry nogami, tak aby tarta wypadła na talerz ciastem do dołu. Studzę na kratce kuchennej.


      Smacznego

      *Przepis pochodzi z książki Ginette Mathiot, pt 'The art of french baking'. Zmieniłam nieco sugerowany sposób wykonania jabłek w karmelu, aby ułatwić sobie wykonanie przepisu.
      **Patelnia, na której można piec w piekarniku nie jest niezbędna do wykonania przepisu. Gdybym nie posiadała takiej patelni gotowe karmelizowane jabłka przełożyłabym do tortownicy o wymiarach patelni i dalej postępowała tak jak w przepisie.
      ***W moim wypadku średnica patelni wynosiła 23 cm, ciasto rozwałkowałam na 24 cm.

      środa, 4 stycznia 2012

      Kopytka

      Proste w wykonaniu, smaczne i sycące. Najczęściej zajadam je jako samodzielny posiłek, ale równie dobrze nadają się jako dodatek do mięs i ryb, gulaszów i sosów.
      Chyba najlepszy istniejący pomysł na wykorzystanie ugotowanych ziemniaków, które pozostały po obiedzie z innego dnia.
      Wszystkim znane i powszechnie lubiane.
      W moim domu najczęściej podawane z podsmażona bułką tartą, zeszkloną na maśle cebulką, z roztopionym masełkiem lub na nim podsmażone.

      Kopytka (4 porcje):
      • 600 g ugotowanych ziemniaków, przeciśniętych przez praskę
      • 1 jajko rozmącone
      • 100 g mąki pszennej
      • 50 g maki ziemniaczanej
      • sól, pieprz

      • maka pszenna lub ziemniaczana do podsypywania w trakcie formowania kopytek

      W misce umieszcza ziemniaki i jajko, dokładnie mieszam. Dodaje obie maki, sól i pierz, zagniatam szybko zwarte ciasto, oprószam je mąką.
      Zagniecione ciasto dziele na 4 równe porcje, każdą z nich roluję (delikatnie podsypując mąką aby ciasto nie kleiło się do rak) na wałeczek o średnicy 2 cm. Kiedy wałeczki są gotowe każdy delikatnie spłaszczam dłonią i kroję pod skosem na 2 cm kawałki.
      W dużym garnku zagotowuję wodę z 1 łyżeczka soli. Kiedy woda zaczyna wrzeć wrzucam do niej kopytka, gotuję do czasu wypłynięcia wszystkich kopytek na powierzchnię. Odcedzam na durszlaku.
      Podaję wg upodobania.

      Smacznego




      niedziela, 1 stycznia 2012

      Napoleonki

      Z okazji nowego roku nie zrobiłam żadnych postanowień, nie obiecałam niczego ani sobie ani nikomu, nie podsumowałam nawet minionego roku. Być może dla niektórych jest to niezrozumiałe, ale ja już tak mam.
      Zamiast obiecanek-cacanek zrobiłam napoleonki - niewielkie pyszne słodkości na przywitanie nowego roku.
      Między chrupiącymi krążkami z ciasta francuskiego ukryłam aromatyczny waniliowym kremem, na który przepis znalazłam w mojej nowej ulubionej książce przepełnionej słodkimi recepturami 'The art of french baking'
      Mam nadzieję, że w tym roku spełni się wróżba jaki I styczeń taki cały rok. Wróżyłoby to mi spokojny, radosny, przepełniony pysznościami rok:)

      Napoleonki (8 sztuk)*:
      • 500 ml mleka
      • nasiona wydrążone z ½ laski wanilii
      • 50 g mąki pszennej
      • 75 g cukru
      • 1 jajko
      • 3 żółtka

      • 1 opakowanie ciasta francuskiego
      • 1 jajko, rozmącone

      W garnku umieszczam mleko i nasiona z wanilii, doprowadzam do wrzenia.
      Jajka, żółtka, cukier i mąkę miksuję w dużej misce. Następnie dodaję wrzące mleko, wlewając je cienkim strumieniem, stale miksuję. Całość przelewam z powrotem do garnka, podgrzewam małym płomieniu ciagle mieszając do czasu, aż masa zgęstnieje i się zagotuje.
      Gotowy krem przekładam do miski, którą przykrywam szczelnie folia spożywczą, odstawiam do wystygnięcia.
      Ciasto wałkuję na grubość ok 3 mm, wykrawam z niego, przy pomocy szklanki, 16 okręgów. Wycięte partie ciasta przekładam na blachę, wyłożoną papierem do pieczenia, smaruję je po wierzchu rozmąconym jajkiem. Piekę w 180 st. ok 20 min, aż staną się rumiane, upieczone studzę na kratce kuchennej.
      Ostudzone okręgi z ciasta przekładam kremem, tworząc 8 ciastek.
      Gotowe napoleonki wstawiam do lodówki na kilka h, najlepiej na całą noc.
      Podaje obficie posypane przesianym cukrem pudrem.

      Smacznego

      *Przepis na krem pochodzi z książki Ginette Mathiot 'The art of french baking'.
      Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...